Biuro nieruchomości Toruń. Agencja nieruchomości Toruń. Marketing nieruchomości

4 najistotniejsze kwestie związane z sytuacją na rynku mieszkaniowym na początku 2023 roku

Udostępnij

4 najistotniejsze kwestie związane z sytuacją na rynku mieszkaniowym na początku 2023 roku

Rynek nieruchomości od kilku lat przypomina prawdziwą sinusoidę. Od czasów pandemii przeżywa on niespotykane dotąd turbulencje- i nic nie wskazuje, żeby miało się to w najbliższym czasie unormować.

Dlatego też, poniżej przedstawię swoje spostrzeżenia na temat tego, co aktualnie dzieje się na rynku. Pomówimy także o tym, co może wyznaczyć pewien tor, w którym rynek podąży w najbliższych miesiącach, a nawet latach. W dzisiejszym artykule postaram się zatem przybliżyć cztery, najbardziej istotne moim zdaniem zjawiska na rynku nieruchomości, które są widoczne już na początku roku 2023.

1. Spadek cen: realnych w zasadzie wszędzie, nominalnych- w niektórych lokalizacjach i segmentach

Tak, dobrze czytasz. Obecnie, uwzględniając zarówno statystyki rok do roku, jak i ostatniego półrocza, odnotowujemy pierwszy raz od wielu lat realny spadek wartości nieruchomości. A co oznacza magiczne sformułowanie „realny”? Otóż realny spadek wartości nieruchomości uwzględnia nie tylko cenę „na papierze”, ale i… wskaźnik inflacji. Mając zatem niemal dwudziestoprocentową inflację, w żadnym- podkreślam, w żadnym- mieście nieruchomości nie obroniły swojej wartości przed inflacją. W żadnym mieście wzrosty cen nominalnych (czyli „na papierze”) nie dogoniły poziomu inflacji. Nawet, jeżeli mamy w niektórych miastach symboliczne wzrosty rok do roku (trzy czy pięć procent), to nie nie umywają się one do wspomnianego wyżej poziomu spadku wartości pieniądza.

 

Mało tego- w niektórych miastach mamy do czynienia również ze spadkiem nominalnym. Przykładów takich rynków jest kilka w Polsce i najczęściej dotyczą średnich i małych miast, z reguły nieprzekraczających 200 tysięcy mieszkańców (na przykład Toruń). Jeżeli do spadku nominalnego dodamy wartość z uwzględnieniem inflacji, to otrzymamy naprawdę potężną redukcję wartości mieszkań na rynku.

 

2. Pojawiła się możliwość polowania na okazje cenowe

Od nieco ponad pół roku, w związku z drastycznym zahamowaniem akcji kredytowej, możemy rozglądać się za prawdziwymi okazjami cenowymi na mieszkania. I to nie okazjami pochowanymi gdzieś głęboko w czeluściach Facebookowego Marketplace’u, tylko okazji cenowych oficjalnie publikowanych na portalach ogłoszeniowych. Żeby tego było mało, gros z tych okazji cenowych wystawianych jest przez biura nieruchomości. A jakie to ma znaczenie? Wbrew pozorom, ogromne. Zastanówmy się bowiem, co musi się wydarzyć, ażeby okazyjna nieruchomość prowadzona przez agencję trafiła na portale ogłoszeniowe.

 

Po pierwsze, właściciel takiego biura i jego pracownicy muszą podjąć decyzję o tym, żeby samodzielnie nie kupić takiej nieruchomości. I to pomimo, iż wiedzą, że prawdopodobnie by na niej zarobili sporo pieniędzy w ramach tak zwanego „flipa”– czyli zakupu z intencją szybkiej odsprzedaży z zyskiem. Oprócz tego, najbliżsi i znajomi agencji również muszą odmówić nabycia takiej nieruchomości. Potem- inwestorzy, których obsługuje biuro, również są na liście osób, które są informowane o ofercie „przedpremierowo”. Dopiero wówczas, kiedy te wszystkie podmioty odmówią zakupu okazyjnej nieruchomości, oferta trafia na portale.

 

Zwróćmy zatem uwagę na to, jak długą drogę oferta musi przejść od momentu przyjęcia jej przez biuro, do momentu wystawienia jej na przykład na OLXie czy OtoDomie. Mało tego! Po drodze mogą się również trafić zaprzyjaźnione agencje nieruchomości, które są informowane o takiej ofercie „spod lady”. Każdy pośrednik bowiem chce minimalizować koszty i sprzedać ofertę jak najszybciej- najlepiej bez inwestowania czasu i pieniędzy w sesję fotograficzną i wystawienie oferty na portale. To wszystko generuje bowiem koszty- zarówno finansowe, jak i związane z czasem pracy, który agent musi poświęcić na przygotowanie zdjęć, opisu i umieszczenia oferty w swoim CRMie, a następnie, publikacji oferty na portalach.

 

Należy zatem podkreślić- jeżeli okazyjna oferta prowadzona przez biuro trafia na portale, wcześniej musiała przebyć naprawdę długą drogę i przynajmniej kilkanaście osób musiało odmówić zakupu takiego okazyjnego lokalu. I to jest potężna diagnoza na temat kondycji rynku nieruchomości. Wcześniej, takie nieruchomości były sprzedawane zaprzyjaźnionym inwestorom „przedpremierowo” czy też „pod ladą” i nigdy nie doczekiwały się publikacji na portalach. Teraz, ofert „okazyjnych” publikowanych przez agencje na portalach ogłoszeniowych jest naprawdę sporo.

 

3. Mityczni panowie z siatkami pełnymi pieniędzy zniknęli z radarów

Pamiętam wiele miesięcy temu, w momencie pierwszych decyzji o podwyższeniu stóp procentowych, dyskusje na temat wizji rynku w nowej rzeczywistości kredytowej. Niemal wszyscy przekonywali, że rynkowi „nic się nie stanie” i że w żaden sposób ograniczenie akcji kredytowej nie wpłynie na popyt na mieszkania. Zdaniem wielu „ekspertów” prawie wszystkie nieruchomościowe zakupy, szczególnie w kontekście nowych mieszkań, dokonywane były hurtowo przez mitycznych panów z siatkami pełnymi pieniędzy, którzy przychodzili do biura sprzedaży dewelopera i wykupowali wszystkie lokale na poziomie przysłowiowej dziury w ziemi.

 

Pytam zatem- i gdzie są teraz ci wszyscy panowie z siatkami pełnymi pieniędzy? Co się takiego stało, że nagle zniknęli? Oczywiście, natrząsam się trochę z tego, bo prawda jest zupełnie i dramatycznie odmienna od tego, co głosiło wielu „guru inwestowania” i rozmaici „eksperci” rynkowi. Okazało się bowiem, że zdecydowana większość zakupów mieszkań była jednak finansowana ze środków kredytowych. Osoby mające nieco więcej doświadczenia i wyczucia rynku wiedziały o tym od dawna. Tym bardziej, że szereg statystyk przekłamywał rzeczywistość- i to z wielu powodów. Przykładem takiej zakłamanej statystyki były właśnie badania udziału zakupów gotówkowych do zakupów kredytowych na rynku pierwotnym. Mało kto bowiem rozumiał, że gros transakcji kwalifikowanych jako gotówkowe było tak naprawdę finansowanych kredytem.

 

Nieprecyzyjna statystyka i brak umiejętności analizy badań rynkowych

Po pierwsze dlatego, że ogromna część tych kredytów to były kredyty gotówkowe, a nie hipoteki. Po drugie- i co ważniejsze- doszło do katastrofalnego zaburzenia pewnych prawideł statystycznych. Podam prosty przykład takiej zależności. Załóżmy, że Pan X sprzedaje swoją nieruchomość, a za środki z niej uzyskane planuje kupić kolejne, droższe mieszkanie. Pan A, który kupuje od Pana X lokal, wspiera swój zakup kredytem. Kiedy Pan X otrzyma od banku Pana A pieniądze na konto, idzie nabyć swoje nowe, droższe mieszkania. Pytanie brzmi: czy zakup nowego mieszkania przez Pana X to była transakcja gotówkowa, czy jednak środki pochodziły z kredytu? Na papierze, była to transakcja gotówkowa. W rzeczywistości- to środki z kredytu Pana A pozwoliły Panu X zakupić nowe, droższe mieszkanie. W związku z tym, jeśli Panu A ograniczono dostęp do kredytu, to zarówno on nie zakupi mieszkania od Pana X, jak i Pan X i nie kupi swojego nowego lokum. I to jest drugi powód pewnego niezrozumienia statystyk, na które powoływali się wszyscy ci, którzy twierdzili, że zdecydowana większość zakupów na rynku mieszkaniowym pochodzi ze środków gotówkowych. Statystyka nie ujęła tego, że nawet, jeśli ktoś „na papierze” wygląda na klienta gotówkowego, to może się okazać, że są to jednak środki z kredytu- ale nie jego, tylko nabywcy jego pierwotnego lokum. A, jak dobitnie pokazał kryzys na rynku kredytowym- to właśnie kredyt rządzi rynkiem nieruchomości i ustala popyt, a co za tym idzie- również podaż (czego dowodem jest ograniczenie nowych inwestycji przez deweloperów).

 

Dlatego nieśmiało apeluję do wszystkich „ekspertów”- skończmy z przedstawianiem rynku nieruchomości jako swoistego eldorado, który ciągle będzie tylko rósł. Nie będzie- a ostatnie półrocze dało temu dobitny dowód.

 

4. Rok wyborczy rokiem obietnic- również mieszkaniowych

Kolejnym ciekawym aspektem, który może naprawdę zaważyć na kondycji rynku mieszkaniowego, jest oczywiście… rok wyborczych obietnic. W ten trend wpisuje się oczywiście obietnica taniego kredytu na 2%, który jest szumnie zapowiadany już od stycznia, a jego uruchomienie ma rzekomo ruszyć już 1 lipca. Czy ruszy? Zobaczymy, ale może to być naprawdę doniosła zmiana. Wszystko zależy od tego, czy- i jeśli tak, to w jakiej formie- program ten wejdzie w życie. Kierując się realistycznym pesymizmem i biorąc pod uwagę inne, rządowe programy wspierające mieszkalnictwo, należy być bardzo ostrożnym z jakimikolwiek, hurraopymistycznymi prognozami. Chodzi tutaj bowiem nie tylko o sam kredyt- ale też i sposób wyliczania zdolności kredytowej. Dopóki bufor KNFu nie zostanie drastycznie obniżony, to nawet jeśli program tanich, dwuprocentowych kredytów wejdzie w życie- mało kto będzie mógł sobie na taki kredyt po prostu pozwolić. I to należy mieć na uwadze ferując, moim zdaniem zdecydowanie przedwcześnie, jakiekolwiek wyroki. Pożyjemy, zobaczymy. I na tym wypada zakończyć wróżenie z fusów.

Paweł Doliński

Paweł Doliński

Ekspert w branży nieruchomości i marketingu. Licencjonowany pośrednik i zarządca nieruchomości, były dyrektor ds. marketingu w jednej z największych firm deweloperskich w Polsce. Autor setek artykułów eksperckich. Prowadzi marketing biurom nieruchomości i deweloperom na terenie całego kraju. Pomaga klientom indywidualnym i inwestorom w poszukiwaniu lub sprzedaży nieruchomości.

Potrzebujesz podobnych artykułów?

Skontaktuj się, a przygotuję dla Ciebie eksperckie treści