Zaświadczenie o zarobkach przy wynajmie mieszkania- czy właściciel może go żądać?
Czy właściciel nieruchomości na wynajem ma prawo zażądać od potencjalnego lokatora zaświadczenia o zarobkach?
Biuro nieruchomości Toruń. Agencja nieruchomości Toruń. Marketing nieruchomości
Nieruchomościowe cwaniackie eldorado, czyli o mieszkaniach komunalnych i socjalnych słów gorzkich kilka.
Głównym zadaniem polityki społecznej każdego państwa jest pomaganie obywatelom w zaspakajaniu podstawowych potrzeb niezbędnych do codziennej egzystencji. Dotyczy to również potrzeb mieszkaniowych- i nie ulega to żadnej wątpliwości. Nie jest także tajemnicą, że mieszkań w Polsce po prostu brakuje- i to według różnych szacunków, nawet kilka milionów.
Co z tego wynika?
Już dziś, niezaspokojenie potrzeb mieszkaniowych jest jednym z głównych powodów, przez który młodzi ludzie odwlekają, a często rezygnują z rodzicielstwa. Widać to szczególnie w większych miastach, gdzie kohorta wiekowa oscylująca w okolicach 25 roku życia, po zakończeniu studiów, nadal żyje w studenckich kołchozach. Łącznie z trzema, czterema, czy piątką współlokatorów, młodzi wspólnie lewitują gdzieś w zawieszeniu pomiędzy czasami studenckimi, a dorosłością. Co więcej, znakomita część dwudziesto i trzydziestolatków nadal mieszka z rodzicami- z badań wynika, że do 34 roku życia aż około 40% Polaków nie opuściło rodzinnego gniazda.
Czy takie konfiguracje sprzyjają zakładaniu własnej rodziny? Oczywiście, że nie. Co za tym idzie, między innymi dlatego mamy relatywnie spory niż demograficzny i zachwianą zastępowalność pokoleń. A mówiąc ludzkim językiem- za chwilę nie będzie miał kto pracować na nasze przyszłe emerytury.
Wracając do meritum.
To że nasze państwo jest w implementowaniu poważnej polityki mieszkaniowej nieskuteczne, wiemy nie od dziś. Wszelkie rządowe pomysły wspierające mieszkalnictwo okazywały się mniejszą, lub większą katastrofą programową. I nie jest to w żadnym stopniu przytyk do którejkolwiek z partii politycznych. Nie jest, ponieważ wszystkie programy realizowane po 1989 były podobną żenadą, imitującą poważną politykę mieszkaniową.
I to jest jedna strona monety. Państwo z programami z dykty i paździerzu, niepotrafiące łączyć rozmaitych zjawisk społecznych w łańcuch przyczynowo- skutkowy. Niepotrafiące wysłuchać być może kogoś innego, niż opłacanych z państwowych pieniędzy pseudodoradców, których łączne pensje wystarczyłyby na zakup nawet kilku mieszkań w mniejszych miejscowościach. Każdego miesiąca.
Ale jest też druga strona monety.
I będzie ona zapewne dużo gorzej odebrana przez czytelników, niż pierwsza. Bo psioczyć na rząd to my potrafimy. Jak mało kto. Ale przejrzeć się w lustrze, to już niekoniecznie.
Ten artykuł, wbrew być może oczekiwaniom, nie będzie o polityce mieszkaniowej. Nie będzie o polityce w ogóle. Będzie on natomiast o nas samych. O tym, że w ogromnym stopniu to my, obywatele, blokujemy skuteczną realizację polityki społecznej- w tym mieszkaniowej. W poniższym artykule wytłumaczę dokładnie, dlaczego to właśnie my sami jesteśmy jednym z największych problemów w implementacji skutecznych programów mieszkaniowych. I to niezależnie od tego, która partia polityczna, jaki rząd i jaki minister by ją realizował.
Na czym polega problem?
Ano na tym, że Polacy racjonalnie i z umiarem, z rozmaitych form pomocy społecznej korzystać po prostu nie potrafią. Nie tylko z badań, ale przede wszystkim z obserwacji można łatwo dojść do wniosku, że Polacy wychodzą z założenia, że jeżeli rząd coś daje, to należy brać. Brać tyle, ile się da. Niezależnie od tego, czy faktycznie konkretnego, państwowego wsparcia potrzebujemy, czy też nie.
Jak to powinno wyglądać w idealnym świecie?
Jeżeli chodzi o pomoc mieszkaniową- zarówno mieszkania socjalne, jak i komunalne, z założenia przysługiwać powinny osobom, które znajdują się w najtrudniejszej sytuacji materialno-bytowej. Mają poprawić i ułatwić, a często umożliwić normalne życie najuboższym, najbardziej potrzebującym jednostkom. Najbardziej doświadczonym przez los- tym, którym z różnych przyczyn wiedzie się najgorzej.
Tyle w teorii.
A jak wygląda sytuacja w praktyce? Mieszkaniowe eldorado dla cwaniaków.
W praktyce wygląda to tak, że na dzień dzisiejszy w mieszkaniu komunalnym może przebywać osoba, która przylatuje do niego prywatnym odrzutowcem. Może to być właściciel kilku dochodowych firm, milioner, czy po prostu osoba posiadająca własne mieszkanie czy dom. Powszechnie znane są bowiem przypadki zamożnych osób, które z jakiejś przyczyny posiadają prawo do lokalu komunalnego, a czasem nawet socjalnego. I nie widzą w tym żadnego problemu.
Ba! Żeby było mało, osoby te są często na tyle bezczelne, że mieszkania socjalne czy komunalne po prostu wynajmują (oczywiście nielegalnie), robiąc sobie prywatny biznes kosztem państwa, kosztem podatników, a przede wszystkim- kosztem wszystkich tych, którzy takich mieszkań naprawdę potrzebują. Kosztem osób z niepełnosprawnościami, samotnych matek z kilkorgiem dzieci i wszystkich tych, którym tego rodzaju wsparcie umożliwiłoby normalne funkcjonowanie.
Ten ordynarny proceder powoduje, że mamy sytuację, w której:
a) w posiadaniu prawa do lokalu komunalnego czy socjalnego jest osoba, która go nie potrzebuje do własnych celów mieszkaniowych (skoro lokal podnajmuje, to tam nie mieszka- czyli z automatu powinna stracić do niego prawo)
b) jest na tyle bezczelna, że robi sobie biznes na mieszkaniu, które przysługiwać powinno osobom w najtrudniejszej sytuacji materialnej.
Z jednej strony można by rzec- gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Zespół luk prawnych sprawił, że najemcy komunalni są w zasadzie nie do usunięcia. Żeby było śmieszniej, w stosunek najmu z gminą mogą wejść jego dzieci, wnuki, konkubina etc etc. Czyli mogą być to osoby, które również w żaden sposób nie potrzebują tego rodzaju wsparcia. Ale to nie koniec.
Pomijając już ocenę moralną takiego zachowania, warto się zastanowić- jakie są konsekwencje podnajmowania lokali komunalnych i socjalnych przez rozmaitych cwaniaków?
Po pierwsze, konsekwencją takiego stanu rzeczy jest nieskuteczna polityka mieszkaniowo-pomocowa.
Po drugie, dobrze wiemy, że chociażby na mieszkanie socjalne czeka się często niemal dekadę. Najbardziej potrzebujące rodziny zatem muszą wiele lat spędzić w kolejce, bo ktoś wpadł na pomysł cwaniackiego biznesu- kosztem najbardziej potrzebujących.
Po trzecie, my wszyscy- ja, Ty i całe społeczeństwo sponsoruje patologiczny model biznesowy oparty na oszustwie.
Po czwarte, osoby uczciwie wynajmujące własne mieszkania na rynku komercyjnym, mają problem z eksmisją niepłacących lokatorów- gmina bowiem musi zapewnić im często mieszkanie zastępcze, a na takie, jak wskazano wyżej, czeka się wiele lat. Właśnie między innymi przez zajmowanie mieszkań socjalnych przez osoby, które takiego wsparcia w zasadzie nie potrzebują, gminy nie mogą się wywiązać z tego obowiązku. Finalnie, jeżeli gmina nie wywiązuje się ze swojego obowiązku zapewnienia lokali zastępczych eksmitowanym, właściciele występują do sądu z roszczeniem odszkodowawczym wobec gminy. I sprawy w sądzie wygrywają- a za odszkodowania płaci… podatnik.
Walka gmin.
Gminy co prawda próbują walczyć z tego typu nadużyciami, ale mają w zasadzie związane ręce. Co więcej, kiedy jakaś gmina czy inny organ samorządu terytorialnego wprowadza „nagrody” za donos na osoby podnajmujące mieszkania komunalne czy socjalne, automatycznie podnosi się larum: „to szczucie ludzi na ludzi”.
Można tak do tego podejść. Albo można też do tego podejść inaczej. Że taka osoba, tak naprawdę, za państwowe pieniądze robi sobie biznes. Państwowe, czyli nasze. Moje, Twoje. Wszystkich nas. I że to nie jest w porządku, że ktoś, kto nie dość, że nie potrzebuje takiego państwowego wsparcia, to jeszcze na nim nieuczciwie zarabia- wykorzystując zarówno państwo, jak i nas wszystkich. A przede wszystkim osoby, które są w katastrofalnej sytuacji mieszkaniowo- materialnej.
I czy to nie jest wystarczający powód, żeby nazwać osoby nielegalnie podnajmujące mieszkania komunalne i socjalne po prostu oszustami? Nie jest to wystarczający powód, żeby zrozumieć, że takie osoby okradają nas wszystkich? Ale problem jest gdzie indziej.
Problem polega na tym, że wielu Polaków mentalnie funkcjonuje w poprzednim systemie, gdzie mało co kojarzy się tak źle, jak donos. Czasy się zmieniły- już nie rządzi nami ZSRR. Zadzwonienie na policję, gdy ktoś jedzie po pijanemu to nie jest bycie kapusiem, tylko myślenie o tym, że ten ktoś może kogoś za chwilę zabić. Odebrać życie człowiekowi, zepsuć życie sobie i co najmniej dwóm rodzinom- swojej i poszkodowanego.
Usłyszałem kiedyś od jednej mądrej osoby zdanie, która na długo zapadło mi w pamięć: brak reakcji na patologie jest patologią.
Społeczeństwo reagujące odpowiedzialnie na patologie jest nazywane społeczeństwem obywatelskim. Gdzie reakcja na łamanie prawa jest oznaką zrozumienia, że zasady są po to, żeby umożliwić nam codzienne funkcjonowanie. Gdyby nie było kodeksu karnego, każdy, z kim się pokłócisz mógłby wziąć nóż i Cię zabić. Teraz, nawet jeśli ma na to ochotę i nie ma oporów moralnych, zawsze ma z tyłu głowy obraz policjantów eskortujących go do bram więzienia. I istnieje ogromna szansa, że to ten zbiór zasad zawarty w kodeksie uratował Ci właśnie życie.
Jak zatem ma funkcjonować państwo w swojej socjalnej roli, wspomagającej obywateli w potrzebie, jeśli gigantyczna ilość zasobów mieszkaniowych jest wykorzystywana przez cwaniaków do zbijania sobie dodatkowego kapitału?
Oczywiście, można mówić, że wszędzie na świecie występują jednostki uprawiające tego typu działania. Należy jednak powiedzieć uczciwie: my, Polacy, jesteśmy w tym liderami na skalę światową. Będąc dociekliwym, można zapytać, skąd się wzięły tak popularne metody „oszukiwania systemu” i przede wszystkim- totalny zanik myślenia wspólnotowego. Przecież wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że jeżeli ktoś zajmuje mieszkanie komunalne czy socjalne, nie będąc do tego doszczętnie zmuszonym przez warunki bytowe, odbiera wówczas szansę na mieszkanie osobom, których los jest w naprawdę opłakanym stanie. Na mieszkanie socjalne czeka się średnio około 7 lat. I niejednokrotnie w kolejce stoją samotne matki z czwórką czy piątką dzieci. Osoby z niepełnosprawnościami, osoby skrajnie doświadczone przez los. Komu takie mieszkanie należy się bardziej? Im, czy cwaniakowi podnajmującemu mieszkanie socjalne na pseudorynkowych warunkach?
Mieszkania komunalne a zaradność pasożytnicza.
Żeby wyjaśnić, skąd się wzięły tak popularne i tak masowe nadużycia, należy się cofnąć trochę w przeszłość i zrozumieć kilka istotnych faktów.
Po pierwsze, istnieje coś takiego jak zbiorowa świadomość społeczna. To znaczy, że istnieją pewne zbiorowe cechy (np. narodowe), które ukształtowały się latami w populacji danego terytorium. I tak na przykład, w Teksasie wszyscy noszą broń, bo zostali do tego przez dziesiątki lat po prostu przyzwyczajeni. W Japonii całe społeczeństwo to zażarci pracoholicy, a Brazylijczycy są spóźnialscy. I można wymieniać tak bez końca populacje, które łączy pewien bagaż historyczny, przez który emanują one pewnymi cechami czy postawami. Postawy te, są kolejnym pokoleniom przekazywane nieświadomie w ramach socjalizacji, dlatego mimo że obecni mieszkańcy Teksasu mają niewiele wspólnego z jego XIX wieczną krwawą historią, to i tak pewne cechy zostały z nimi do dzisiaj.
Trzecia strona monety. Zaradność pasożytnicza.
Oczywiście Polacy, z racji swojej zbiorowej przeszłości również mają pewne cechy narodowe, które zostały ukształtowane latami- szczególnie w okresie Polski Ludowej. Jedną z nich jest nazywana przez badaczy społecznych „zaradność pasożytnicza”. Zaradność pasożytnicza polega na egoistycznym wykorzystywaniu rozmaitych instytucji pomocy społecznej dla własnych, indywidualnych interesów.
Pocztówka z przeszłości- zaradność pasożytnicza w okresie PRL.
W okresie Polski Ludowej tego typu praktyki dotyczyły w zasadzie każdego aspektu życia. Bonów żywnościowych, rozkradania mienia państwowego. Wykorzystywania znajomości do uzyskiwania korzyści, defraudacje. Naciąganie państwa było stałym elementem PRLowskiej codzienności. I dotyczyło to w zasadzie wszystkich- nawet wysoko postawionych urzędników państwowych. Tego typu działania, „zaradność pasożytnicza” była wręcz wymuszona przez całokształt systemu, w którym chcąc nie chcąc, Polakom po prostu przyszło żyć. I trzeba było sobie jakoś radzić. To właśnie z tego okresu wzięły się w Polsce powiedzenia takie jak „wspólne, czyli niczyje” oraz „kradzież państwowego to nie kradzież”. Z mieszkaniami spółdzielczymi było podobnie- opisywałem niedawno spółdzielczą drogę do mieszkania w okresie Polski Ludowej.
Oprócz wyżej wymienionych zjawisk, zaradność pasożytnicza polega także na znajdowaniu jakichkolwiek luk prawnych, umożliwiających poprawę własnych warunków bytowych. Przez wiele lat realnego socjalizmu Polacy wykształcili w sobie daleko posuniętą zaradność pasożytniczą. Pokutuje to w dzisiejszej rzeczywistości, mimo że od upadku realnego socjalizmu minęło ponad 30 lat.
W poszukiwaniu źródeł zaradności pasożytniczej- Homo Sovieticus.
Niektórzy socjologowie i filozofowie poświęcają ogromną ilość swojego badawczego życia, aby dotrzeć do pewnych utartych schematów w naszej zbiorowej świadomości. Jedną z takich osób był ksiądz Józef Tishner. Nazwał on człowieka przystosowanego do życia w okresie realnego socjalizmu Homo Sovieticus, czyli termin oznaczający ni mniej, ni więcej, niż człowiek zsowietyzowany. Według Tishnera, Homo Sovieticus wyróżnia się kilkoma cechami charakterystycznymi:
1. Człowiek zsowietyzowany nie rozumie na czym polegają mechanizmy i logika finansów publicznych. Nie myśli w kategoriach zbiorowości, tylko zawsze o własnym, partykularnym interesie. Twierdzi zajadle, że „kradzież państwowego, to nie kradzież”, „wspólne, czyli niczyje”, oraz „pierwszy milion trzeba ukraść”.
2. Homo sovieticus kombinuje. Zawsze. Jak koń pod górę- i nie potrafi racjonalnie korzystać ze środków pomocy społecznej. Nie zna umiaru i poczucia przyzwoitości w tym kontekście. Obowiązujące prawo nie traktuje jako zbioru zasad umożliwiających funkcjonowanie, tylko jako ograniczenia do ominięcia.
3. Homo Sovieticus robi wszystko, żeby nie płacić podatków. Nauczony przez lata, że Państwo chce go ograbić, Homo Sovieticus nie współpracuje z władzą, bo to zawsze są ci „źli”.
Homo Sovieticus dzisiaj.
Smutna diagnoza jest mniej więcej taka, że Homo Sovieticus został z nami- w naszych głowach- do dzisiaj. Jak wynika z wielokrotnie powtarzanych badań, nawet dziś Polacy chcieliby żyć w Państwie, które oprócz otaczania obywatela opieką, daje się „wykorzystywać” na wiele różnych sposobów. Polacy w okresie PRL chcieli z mieć z jednej strony ochronę państwa, ale jednocześnie chcieli mieć możliwość naciągania go na wszelkiego rodzaju nieuprawnione korzyści. Dziś jest tak samo- świadczą o tym chociażby notorycznie wyłudzane renty inwalidzkie (ponad 50% rent inwalidzkich jest wyłudzona), czy też fikcyjne zwolnienia lekarskie, która są w zasadzie plagą. Tego rodzaju z pozoru „drobne” przewinienia zdarzają się zdecydowanej większości obywateli. Nadużywanie rozmaitych procedur i możliwości pomocy socjalnej stało się domeną Polaków. I niestety, ten stan jest akceptowany przez niemal wszystkich.
Kulejąca relacja na linii państwo- obywatel.
Wykorzystywanie instytucji państwowych bierze się z jeszcze jednego, powstałego w komunizmie przeświadczenia: przekonania o tym, że finanse publiczne są „studnią bez dna”, oraz że istnieją środki „państwowe”, które są w zupełnym oderwaniu od obywatela. Z podstaw o finansowaniu instytucji publicznych wiemy, że środki posiadane przez instytucje państwowe pochodzą od obywateli- głównie z danin publicznych, nazywanych podatkami. Państwo nie dysponuje zatem tak naprawdę budżetem, które by samo wygenerowało- są to pieniądze podatników. Dopóki obywatele nie posiadają tej świadomości, że osoby wykorzystujące państwo do własnych interesów okradają przede wszystkim właśnie obywateli (a nie państwo), tak długo opisywane wcześniej praktyki będą stosowane.
Homo Sovieticus a teraźniejszość- mieszkania komunalne i socjalne.
W kontekście nadużywania pomocy mieszkaniowej, czyli podnajmowania mieszkań komunalnych i socjalnych, Homo Sovieticus ma naprawdę ogromne pole do popisu. Człowiek zsowietyzowany nie wpadnie bowiem na to, że być może samotna matka z czwórką dzieci czeka na lokal socjalny i że poczeka jeszcze kilka lat, bo pan biznesmen odkrył najstarszą metodę zarabiania pieniędzy- czyli zwykłe cwaniactwo i oszustwo. I takich panów biznesmenów jest w Polsce dużo. Bardzo dużo. Ilu? Nie wiadomo, przecież nikt nie chwali się tym oficjalnie.
Jaki jest sens tej opowieści w kontekście rozważań podjętych w niniejszym tekście?
Taki, że te postawy charakteryzujące Homo Sovieticusa przetrwały w ogromnej liczbie obywateli. Nasza zbiorowa świadomość stała się nośnikiem tych patologicznych postaw i przekonań. Z tego właśnie bierze się opisywany proceder dotyczący mieszkań socjalnych i komunalnych.
Oczywiście należy zwrócić uwagę na fakt, że wszelkie kolektywne cechy które na stałe wbiły się w naszą zbiorową świadomość, są transmitowane z pokolenia na pokolenie. Czyli jeżeli, młody czytelniku, sądziłeś że problem dotyczy tylko Twoich rodziców i dziadków, to jesteś w błędzie. Dostałeś w spadku socjalizacyjnym bardzo wiele tych cech- i jesteś ich zapewne nieświadomy.
Sedno sprawy- czyli odpowiedź na pytanie, dlaczego to my sami jesteśmy największym problem w implementacji skutecznej polityki mieszkaniowej?
Ano dlatego, że jeżeli Homo Sovieticus jest obecny w naszych głowach do dnia dzisiejszego, to jakim cudem sukcesem może się zakończyć jakikolwiek program budowy mieszkań dla obywateli? Jestem o tym przekonamy, że jeżeli powstałaby faktycznie masowa budowa mieszkań dla obywateli (masowa, a nie „pestki” w ramach programu „mieszkanie plus”), to mielibyśmy powtórkę z rozrywki z okresu PRL. Każda osoba, która mogłaby „na papierze” zaniżyć swój dochód czy inne kryteria przydziału mieszkań, robiłaby to bez najmniejszego zawahania.
Jestem również przekonany o tym, że jeżeli nie powstałyby bardzo surowe kary za wynajmowanie takich mieszkań, to patologicznych rentierów byłoby bardzo, bardzo wielu. Dla wielu bowiem osób wykiwanie systemu jest objawem bohaterstwa i zaradności, a nie cwaniactwem.
Nie. Wykiwanie systemu to nie jest przejaw zaradności oraz bohaterstwa. To przejaw postPRLowskiej mentalności.
Zakończenie. Strategia muła.
W zamierzchłych czasach, do pracy przy ogromnych młynach używane były muły. Przywiązywano je do koła, a następnie muł musiał chodzić jedną i okrągła ścieżką przez cały dzień. I chodził tak przez kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt lat. Codziennie, przez wiele godzin, chodził przywiązany dookoła młyna. I kiedy już muł był na tyle stary, że tracił na wydajności, zastępowano go innym, młodym mułem. Starego natomiast wypuszczano na wolność w nagrodę za lata pracy. Mógł on pójść w dowolną stronę świata, zażyć wolności. Co się jednak działo? Mimo tego, że muł nie był już przywiązany do młyna, i tak każdego ranka wstawał i chodził w kółko. Dokładnie tak, jakby był ciągle przywiązany liną. A nie był. Był wolny, ale siła zagnieżdżonego nawyku była tak silna, że nie pozwalała mu dostrzec innego sposobu na codzienne funkcjonowanie. Zmieniły się warunki zewnętrzne, ale muł nie zmienił swojej postawy. Nie zaadaptował się do nowego środowiska dającego mu większe możliwości.
Jaki morał wynika z tej bajki i co on ma wspólnego z Homo Sovieticusem oraz mieszkaniami państwowymi?
Taki, że…
Każdy z nas ma w sobie muła.
Odnajdź swojego.
Po co napisałem ten tekest?
Żebyś zrozumiał drogi czytelniku, że być może wybory przez Ciebie dokonywane i pewne praktykowane postawy, nie są tak naprawdę Twoje. Że być może te decyzje wynikają z automatycznego powielania odziedziczonych kulturowych schematów. Teraz, mając wiedzę, że niekoniecznie muszą to być „Twoje” przekonania i postawy- masz okazję świadomie zadecydować, czy nadal chcesz być Homo Sovieticus, czy też nie.
Ekspert w branży nieruchomości i marketingu. Licencjonowany pośrednik i zarządca nieruchomości, były dyrektor ds. marketingu w jednej z największych firm deweloperskich w Polsce. Autor setek artykułów eksperckich. Prowadzi marketing biurom nieruchomości i deweloperom na terenie całego kraju. Pomaga klientom indywidualnym i inwestorom w poszukiwaniu lub sprzedaży nieruchomości.
Czy właściciel nieruchomości na wynajem ma prawo zażądać od potencjalnego lokatora zaświadczenia o zarobkach?
Kto powinien zapłacić za umowę sprzedaży nieruchomości? A co z umowami z deweloperem i umowami najmu okazjonalnego? Sprawdź!