Zaświadczenie o zarobkach przy wynajmie mieszkania- czy właściciel może go żądać?
Czy właściciel nieruchomości na wynajem ma prawo zażądać od potencjalnego lokatora zaświadczenia o zarobkach?
Biuro nieruchomości Toruń. Agencja nieruchomości Toruń. Marketing nieruchomości
Kolektywna przestrzeń dla naiwnych cz. 2- metodologia działania trenerów flipowania.
W pierwszej częściej analizy dotyczącej trenerów flipowania opisałem i zarysowałem kilka głównych problemów związanych z trenerami handlu mieszkaniami. Dziś przyszła kolej na analizę bardziej szczegółową- czyli analiza marketingowej narracji. A konkretnie- co takiego mówią trenerzy flipowania, że przyciągają na swoje szkolenia setki, jeśli nie tysiące kursantów rocznie?
Personal branding znany z kursów motywacyjnych- czyli co mówić, żeby chcieli przyjść na kurs.
1. Po pierwsze- egalitaryzm.
Tak, egalitaryzm! Według trenerów handlu mieszkaniami, każdy może zostać fliperem i zarabiać gigantyczne pieniądze na nieruchomościach.
„Ty, Ty i jeszcze Ty tam z tyłu też. Twój kolega obok również. Każdy może! Nie trzeba mieć żadnej specjalnej wiedzy- przyjdź na szkolenie, a w weekend nauczę Cię wszystkiego! Ba, nie trzeba mieć nawet żadnych środków finansowych! Wszystko da się załatwić…”
Słowem- brak jakichkolwiek wymagań co do uczestnictwa w takich kursach. Niepotrzebne są predyspozycje, wiedza, a nawet zaplecze finansowe. Według „trenerów”, każdy, dosłownie każdy może flipować.
2. Flipowanie to szansa na awans społeczny i trampolina do wielomilionowego sukcesu.
„Spójrz. Widzisz tę torbę pełną pieniędzy? Zarobiłem tyle na swoim ostatnim mieszkaniu. Przyjdź na szkolenie, a pokażę Ci, jak!”.
Czyli hurrapotymistyczna i nierealistyczna wizja rynku nieruchomości, który ma rzekomo „gwarantować” zysk. A każda osoba, która choć trochę liznęła temat inwestowania (nie tylko w nieruchomości), wie o tym, że w każdym podręczniku ekonomii pod hasłem „inwestowanie” znajdzie się zapis o tym, że każda inwestycja niesie za sobą i ryzyko i obarczona jest niepewnością.
3. Gruszki na wierzbie ugotowane w sosie pod tytułem „kiedyś byłem taki jak ty”.
„Zdradzę Ci sekret. Jeszcze dwa lata temu byłem w depresji, miałem ogromne długi i właśnie zwolnili mnie z pracy. Ale zacząłem inwestować w nieruchomości i zobacz, gdzie teraz jestem! Ty też możesz zmienić swoje życie. Tylko przyjdź do mnie na kurs!”.
Cały przekaz sprowadza się do wizji bardzo łatwo osiągalnego sukcesu finansowego, ale przede wszystkim- cała narracja polega na zbudowaniu dialogu z potencjalnym uczestnikiem kursu i poczucia wspólnych doświadczeń.
„No bo przecież skoro trener flipowania kilka lat temu był w dołku finansowym i wyszedł na prostą przy pomocy nieruchomości- to ja też mogę!”
4. Obiecanki dotyczące osiągnięcia tego spektakularnego sukcesu dzięki szkoleniom jest nie tylko proste, ale i bardzo szybkie. Ba, nie wymaga dużego nakładu pracy! To trochę tak, jakby powiedzieć, że chodzenie z wykrywaczem metalu sprawi, że przy każdej wyprawie odnajdziesz skrzynię z złotych monet, które w starożytności wędrowały szlakiem bursztynowym.
5. Kreowanie wizji czegoś nowego, niespotykanego. Sekretnej wiedzy, którą znają tylko wtajemniczeni „znawcy”. Tak naprawdę jednak, trenerzy flipowania nie wymyślili koła na nowo, tylko próbują bardzo proste metody inwestycyjne ubrać w atrakcyjną otoczkę marketingową. Zamiast otwierania nowych drzwi, mamy tak naprawdę próbę wyważenia tego, co zostało otwarte wieki temu.
6. Skrajny redukcjonizm całego zestawu zjawisk ekonomicznych, które rządzą światem nieruchomości. Zamiast rzeczowej analizy rynku, mamy strzelanie na ślepo- które, ze względu na obecną chłonność rynku, często po prostu się udaje.
No dobrze. To teraz odpowiedzmy sobie na pytanie: do kogo trafiają tego typu bajki o szybkim i spektakularnym sukcesie? Czyją wrażliwą strunę poruszają takie komunikaty? Czyją wyobraźnię rozbudzają, kto w nie uwierzy?
Tak jak w przypadku Amwaya, coachingu czy MLMu, obietnice szybkiego i spektakularnego sukcesu trafiają w serca głównie…młodych przedstawicieli klasy średniej. A dokładniej- młodej, sfrustrowanej części klasy średniej. Tej, która ma rozdmuchane oczekiwania wobec rzeczywistości. Która przez całe życie była przekonywana przed rozmaite agendy socjalizacyjne (głównie mass media), że jest kimś absolutnie wyjątkowym, niepowtarzalnym, że zasługuje na sukces. Że ten sukces przyjdzie, tylko trzeba w niego głęboko uwierzyć.
W tej bajce wtłaczanej przez kulturę konsumpcyjną brakuje tylko jednego elementu układanki- a jest nim ciężka praca. W życiu nic nikomu nie spada z nieba, ale przykładowo serialowi bohaterowie będący ikonami sukcesu, jakimś dziwnym trafem do tego sukcesu dochodzą nad wyraz łatwo. Kiedy młody przedstawiciel klasy średniej trafia po studiach na rynek pracy, oczekiwania i marzenia zostają brutalnie zweryfikowane przez rzeczywistość.
Mediana zarobków dla osób w wieku 19-29 naprawdę nie powala na kolana. Kultura rekrutacyjna polskich pracodawców woła o pomstę do nieba, a o wyjątkowej i dobrze płatnej pracy większość Polaków (szczególnie młodych) może po prostu pomarzyć. Frustracja rośnie z każdym dniem- szczególnie, że prawie połowa Polaków w wieku 25-34 mieszka nadal z rodzicami. Kolejne kilkadziesiąt procent na wynajmowanych pokojach w studenckich kołchozach, lewitując w zawieszeniu pomiędzy dorosłością, a czasami studenckimi. Z zewsząd dobijają ich coraz to nowe doniesienia o wsparciu rządowym dla kolejnych rodzin 500+. Wspierany jest każdy, tylko nie oni. Frustracja rośnie. Z każdym, kolejnym dniem w znienawidzonej pracy i każdą kolejną nocą przespaną w studenckim 7m2 pokoju, w 8 osobowym kurniku z jedną łazienką.
„Ale hej! Właśnie pojawił się ktoś, kto mówi mi, że w zaledwie kilka miesięcy mogę odmienić swoje życie o 180 stopni. Ktoś, kto jeździ luksusowym autem i opowiada, że jeszcze rok temu był w takiej samej sytuacji, co ja. A nawet gorszej! Nie miał się w co ubrać, stracił pracę, mieszkanie i rzuciła go dziewczyna. Ale nagle, zaczął flipować. I jego życie stało się bajką! Dzisiaj, zaledwie po roku, ma świetnie prosperującą firmę, kilkanaście własnych mieszkań i sportowy samochód. Na wakacje jeździ w najdalsze zakątki świata, wszyscy go szanują i jest tak bogaty, że już nawet nie musi jeść sushi.”
Kto by tak nie chciał?
Przekaz jest banalny i ordynarnie prostacki. Obiecywanie złotych gór, spektakularnej zmiany życia. Jest tylko jeden warunek- „musisz przyjść do mnie na szkolenie. Opowiem Ci tam, jak dorobić się ogromnych pieniędzy na flipach- nawet, jeśli nie dysponujesz gotówką na zakup nieruchomości. Nauczę się, jak sprytnie pożyczać pieniądze na inwestycje”.
Czyli podsumowując, mamy podane na tacy bardzo proste rozwiązanie bardzo skomplikowanego problemu.
Brutalna prawda jest jednak nieco inna. Nie każdy nadaje się do handlu mieszkaniami. Samo flipowanie może być oczywiście skuteczną metodą na zarabianie pieniędzy. Może być. ALE! Niekoniecznie musi być. Niekoniecznie każda osoba, która flipami się zajmie, na nich zarobi. Co więcej, flipowanie przez osoby, które z rynkiem nieruchomości styczności nie miały, jest delikatnie mówiąc… naiwne.
A zapożyczanie się przez nowicjusza we wszystkich możliwych miejscach na zrobienie pierwszej transakcji nie jest nawet naiwne. Jest po prostu głupie. Pomijając już aspekty związane z oceną faktycznej „okazji” inwestycyjnej i odróżnieniu jej od tej iluzorycznej, z obrotem nieruchomościami związana jest ogromna liczba zagrożeń. I wie to każdy pośrednik, zarządca, deweloper. Wie to każdy, kto choć pół roku w branży przepracował- niezależnie od stanowiska.
Ale nie wie tego nowicjusz, który od fliperskiego guru na szkoleniu usłyszał, żeby nie bać się przeszkód i traktować je jak wyzwanie. Tylko o tym, że takie podejście może prowadzić do ludzkich dramatów, pan trener już na szkoleniu nie powie. Bo zarówno ja, jak i ogromna liczba pośredników zna kogoś, kto na flipowaniu mówiąc kolokwialnie się po prostu przejechał. I o ile były to jego osobiste oszczędności, to pół biedy. Ale co ma zrobić dwudziestokilkuletni amator, który napożyczał ogromnych pieniędzy z różnych- niekoniecznie bezpiecznych- źródeł? Oczywiście fliperski guru powie wtedy, że każdy jest dorosły i musi brać odpowiedzialność za swoje czyny. Ale swojego udziału w tym oczywiście nie dostrzeże. O tym, że nie wspomniał, albo wspomniał pobieżnie o ryzyku związanym z takim przedsięwzięciem.
Bo jak pisałem wyżej, w każdym podręczniku do ekonomii, czytając definicję słowa „inwestycja” znajdziemy informację, że każda z nich jest immanentnie połączona z ryzykiem. I od tego powinniśmy zacząć.
___
Zapraszam do lektury trzeciej, już ostatniej części na temat flipowania. I o ile w części pierwszej i drugiej analizowane były przede wszystkim techniki stosowane przez trenerów flipowania, tak w części trzeciej poruszę temat ekonomii i analizy rynku nieruchomości. I ostatecznie udowodnię, że sukces w handlu mieszkaniami wynika w zdecydowanej większości z makroekonomicznych uwarunkowań, a nie z jakiejkolwiek „specjalistycznej” wiedzy dotyczącej inwestowania sprzedawanej na kursach. Zapraszam!
Ekspert w branży nieruchomości i marketingu. Licencjonowany pośrednik i zarządca nieruchomości, były dyrektor ds. marketingu w jednej z największych firm deweloperskich w Polsce. Autor setek artykułów eksperckich. Prowadzi marketing biurom nieruchomości i deweloperom na terenie całego kraju. Pomaga klientom indywidualnym i inwestorom w poszukiwaniu lub sprzedaży nieruchomości.
Czy właściciel nieruchomości na wynajem ma prawo zażądać od potencjalnego lokatora zaświadczenia o zarobkach?
Kto powinien zapłacić za umowę sprzedaży nieruchomości? A co z umowami z deweloperem i umowami najmu okazjonalnego? Sprawdź!