Biuro nieruchomości Toruń. Agencja nieruchomości Toruń. Marketing nieruchomości

Zmiany w UoGN, czyli jak pośrednicy rozumieją (albo nie) konsultacje społeczne

Udostępnij

Zmiany w UoGN, czyli jak pośrednicy rozumieją (albo nie) konsultacje społeczne
Zaledwie kilka dni temu, wiodące stowarzyszenia pośredników w obrocie nieruchomościami otrzymały z Ministerstwa Rozwoju i Technologii pismo o rozpoczynających się konsultacjach społecznych. Miałe one dotyczyć – a jakże – zmian w ustawie o gospodarce nieruchomościami. A konkretnie – zmian regulujących pracę pośredników. I o ile nad zmianami dyskutować można pewnie długo (odnoszę się do propozycji Ministerstwa w tym wpisie), to powstała dyskusja na forach pośredników pozwoliła przede wszystkim zdiagnozować… kondycję intelektualną samych pośredników.

Zmiany dla konsumentów, czy koncert życzeń?
Dyskusja, która przetoczyła się przez pośrednicze facebookowe fora, dowiodła kilku rzeczy. Po pierwsze – pośrednicy po raz kolejny przedstawili się jako osoby nierozumiejące za grosz jakiegokolwiek procesu legislacyjnego w Polsce. Po drugie – i co gorsze – większość komentujących urządziła sobie z tych „konsultacji” pewnego rodzaju koncert życzeń. Kreatywność moich kolegów po fachu naprawdę okazała się w tym przypadku niemal nieograniczona. Niektórzy wnioskowali o… oczywiście powrót do licencjonowania zawodu, zalewając dyskusję lamentem o tych wszystkich, „nowych złych” pośrednikach, którzy po deregulacji zepsuli rynek (skąd my to znamy). Wszak przed deregulacją pośrednicy byli aniołami, a rynek nieruchomości był krainą profesjonalizmem i etyką płynący… 

Pośrednik obowiązkowo, a najlepiej – na wysoki procent
Inni, postulowali wręcz umieszczenie w ustawie obowiązku korzystania z usług pośrednika, tak jak istnieje obowiązek korzystania z notariusza przy transakcjach sprzedaży nieruchomości. Co jest o tyle zabawne, że próba zrównywania obu tych profesji przez pośredników pojawia się nagminnie. I ciągle niezmiennie śmieszy, bo przypomnijmy, że aby zostać notariuszem, należy ukończyć wieloletnie studia oraz aplikację notarialną. A żeby zostać pośrednikiem… nie trzeba kompletnie nic – poza posiadaniem obowiązkowej polisy OC, która kosztuje kilkaset złotych. Wreszcie, najwięksi fantaści oczekiwali ustawowego ustalenia stawek za usługę pośrednictwa na jakimś wyjętym z kapelusza pułapie, np. „obowiązkowo 4%”.

Sami sobie wystawiamy wizytówkę
I o ile nad absurdalnością tych „przemyśleń” nie warto się jakoś specjalnie pastwić, to widać w nich jedno – totalne, ale to totalne niezrozumienie przebiegu procesu legislacyjnego w Polsce. Większość komentujących sprawę niestety zapomniało, że próba uregulowania rynku jest ukłonem w stronę konsumenta, nie zaś pośredników. To totalna i absurdalna wręcz interpretacja czegoś, co nazywamy „konsultacjami społecznymi”. Przede wszystkim jednak, to totalne niezrozumienie samej istoty rzeczy od razu skazuje pośredników na porażkę w dyskusji. Na dzień dobry, bo ministerstwo mówi o pierniku, a pośrednicy o wiatraku.

Ministerstwo wysłało pośrednikom jasny sygnał: dzieje się u Was źle i trzeba to uregulować. Skoro sami nie potraficie się autokontrolować, to my Wam „pomożemy”. A pośrednicy, zamiast podejść do tematu poważnie i przedstawić jakieś konkretne rozwiązania, odnieść się racjonalnie i merytorycznie (a nie emocjonalnie i pobieżnie) do zagadnień poruszonych w piśmie z Ministerstwa, wręcz urządzili sobie szopkę polegającą na krytykowaniu, o ile nie „ruganiu” decydentów.

Szczytem takiego niepoważnego podejścia były infantylne, żeby nie powiedzieć „szczeniackie” insynuacje niektórych pośredników, jakoby Minister korzystał w przeszłości z usług agentów nieruchomości i… nie chciał za tę usługę zapłacić. Przez taki właśnie – niepoważny, antymerytoryczny przekaz po raz kolejny, jako grupa zawodowa, wystawiliśmy sobie odpowiednią laurkę. Laurkę osób zadufanych w sobie, wiedzących zawsze wszystko najlepiej, i co najgorsze – bez krzty pokory. I ja, osobiście, wcale się nie dziwię, że Ministerstwo nie widzi w pośrednikach partnerów do dyskusji. Bo na miejsce przy stole negocjacyjnym trzeba sobie zasłużyć. Przede wszystkim… byciem poważnym i merytorycznym.

Czego zabrakło?
Jak zwykle. Zabrakło merytoryki. Zabrakło racjonalnej argumentacji. Zabrało chęci współpracy – niemal wszyscy komentujący wyszli z założenia, że należy od samego początku wejść w narrację konfrontacyjną z Ministerstwem. Przede wszystkim jednak… zabrakło pokory. Zabrakło uderzenia się w pierś i stwierdzenia: tak, na rynku dzieje się źle. Tak, to my, pośrednicy, jesteśmy temu winni. Tak, to nasze stowarzyszenia nie potrafiły przez 10 lat wypracować jakichkolwiek spójnych standardów pracy, a także nie potrafiły piętnować nieuczciwych praktyk rynkowych. Nie potrafiły wyjść ze swojego klientelistyczno-kolesiowskiego podejścia do rynku. Ale to, czego przede wszystkim nie dokonały to… nie ustaliły jednego, spójnego systemu pracy na rynku, który mógłby być traktowany za już nie mówię wzorcowy, co przynajmniej za wystarczający. Przypominam – do dzisiaj, od 10 lat od deregulacji zawodu, sami przedstawiciele stowarzyszeń, szkoleniowcy czy wykładowcy nie są nawet zgodni co do standardu pracy pośrednika, który obowiązywać powinien.

I nie mówię tu już o jakichś wybitnych niuansach. Mówię tu o absolutnych podstawach pracy agenta nieruchomości, takich jak kwestia obsługi jednej strony transakcji w kontrze do obsługi dwóch stron transakcji. To są absolutne podstawy wykonywania naszego zawodu, dla klientów niezmiernie istotne. I nawet tutaj, stowarzyszenia rzekomo nas reprezentujące nie są w stanie nawet w ramach jednego NGOsa (organizacji pozarządowej) dogadać się między sobą, jak to powinno wyglądać. Co kolejny „ekspert”, to inna opinia.

Najpierw obowiązki, później przywileje
Do tego dochodzi całkowita bierność stowarzyszeń w kontekście wielu, mało rezolutnych występków ich członków, które można mnożyć. To chociażby całkowity brak reakcji stowarzyszeń na skandaliczne artykuły pośredników szkalujące pracę notariuszy, jak też seksistowskie spoty reklamowe jednej z warszawskich agencji nieruchomości, które narobiły pośrednikom wstydu na całą Polskę (do dzisiaj autor tego spotu nie usunął go z platformy YouTube, a obecnie film ma… ponad pół milion wyświetleń). Reakcja stowarzyszeń? Zerowa. Tym bardziej, że obie te bodajże największe wizerunkowe „wtopy” pośredników w trakcie ostatnich lat były wynikiem działania… tego ponoć „lepszego” sortu pośredników, czyli tych z licencjami nadanymi jeszcze w trybie ministerialnym.

I o ile sami decydenci nie do końca wiedzą, co dzieje się na rynku, o tyle osoby im doradzające – już tak. I oni widzą te wszystkie wizerunkowe wtopy. Widzą brak reakcji stowarzyszeń, które z jednej strony najchętniej podyktowałyby ministerstwu treść nowelizacji ustawy, a z drugiej strony, nie chcą wziąć odpowiedzialności za codzienne kreowanie pozytywnego wizerunku pośrednika. I które nie potrafiły od dekady wytworzyć skutecznych, a nie fasadowych mechanizmów kontroli nawet własnych członków. Nie dziwi mnie zatem, że Ministerstwo dało stowarzyszeniom zaledwie kilka dni na ustosunkowanie się do proponowanych zmian. W mojej ocenie – Ministerstwo po prostu nie widzi po drugiej stronie poważnego i racjonalnego partnera do rozmowy. I kto wie, czy nie ma w tym wszystkim racji. Bo na miejsce przy stole negocjacyjnym trzeba sobie zasłużyć, a jak pisałem wyżej – najpierw obowiązki, później przywileje.

Picture of Paweł Doliński

Paweł Doliński

Ekspert w branży nieruchomości i marketingu. Licencjonowany pośrednik i zarządca nieruchomości, były dyrektor ds. marketingu w jednej z największych firm deweloperskich w Polsce. Autor setek artykułów eksperckich. Prowadzi marketing biurom nieruchomości i deweloperom na terenie całego kraju. Pomaga klientom indywidualnym i inwestorom w poszukiwaniu lub sprzedaży nieruchomości.

Potrzebujesz podobnych artykułów?

Skontaktuj się, a przygotuję dla Ciebie eksperckie treści