Uwaga: Niniejszy wpis jest fragmentem jednej z prac naukowych, którą napisałem na temat polityki mieszkaniowej. Artykuł może zostać użyty jako naukowe źródło do prac licencjackich lub magisterskich. Na samym dole wpisu znajduje się lista przypisów i wykorzystanych źródeł.
Polityka mieszkaniowa w latach 1956-1970
W połowie lat pięćdziesiątych przedstawiciele organów administracji państwowej byli już pewni, że polityki mieszkaniowej nie da się prowadzić, wyłącznie ze środków państwowych. Dobitnie udowadnia to wystąpienie na X Plenum KC PZPR W. Gomułki w październiku 1957 roku, który wprost podsumował sytuację mieszkaniową w Polsce. Zauważył wtedy trafnie: „W obecnym stanie rzeczy, który został zilustrowany obrazem naszej sytuacji gospodarczej, państwo nie jest w stanie pokonać trudności mieszkaniowych własnym wysiłkiem. Nie ma też bliskiej perspektywy na to, aby państwo bez pomocy obywateli mogło samo rozwiązać problem trudności mieszkaniowych. Rokrocznie przybywa nam ponad pół miliona ludzi, dla których trzeba mieszkań, rokrocznie następuje naturalny ubytek mieszkań, który trzeba uzupełniać nowym budownictwem. […] ani dziś, ani jutro, ani za rok, ani za pięć lat państwo nie będzie mogło wybudować za fundusze państwowe takiej ilości mieszkań, jaka jest niezbędna dla robotników i pracowników umysłowych. Aby zwiększyć budownictwo mieszkaniowe w najbliższym czasie do rozmiarów określonych potrzebami robotników i pracowników umysłowych, państwo musi sięgnąć po ich własną pomoc.” 1
Wystąpienie to stało się nie tylko pierwszym, publicznym obwieszczeniem niemożności zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych przez państwo. Stało się wyznacznikiem zupełnie nowej polityki, której głównym założeniem było inwestowanie prywatnych środków w budownictwo mieszkalne. Ten znaczący zwrot będzie widoczny aż do 1989 roku.
Elementami różniącymi politykę Władysława Gomułki od okresu stalinowskiego było przede wszystkim odejście od totalnego zcentralizowania gospodarki mieszkaniowej (począwszy od budowy, na zarządzaniu kończąc) i zmiana sposobu finansowania budowy nowych lokali. Bardzo istotne były też dane finansowe: resorty zarządzające polityką mieszkaniową przynosiły gigantyczne straty – w 1956 roku wynosiły one niemal 1,5 mld zł, a w 1959 roku aż 1,720 mld zł. Te przygnębiające rachunki zmusiły organy administracji państwowej do szczególnego ograniczenia kosztów budowy. Przewidywano również, że w najbliższych latach przybędzie ok. 1,5 mln. osób w wieku produkcyjnym. Oznaczało to, że mieszkań należy wybudować znacznie więcej, niż w latach poprzednich. Rozpoczęto zatem masową krytykę budownictwa z wcześniejszego okresu, zarzucając tymże mieszkaniom zbyt wysoki standard, zarówno wykończeniowy, jak i metrażowy. Dotyczyło to także nawet najmniejszych przejawów niefrasobliwego zagospodarowania przestrzeni w tych budynkach (np. parterowe pomieszczenia na wózki, składziki itp. pomieszczenia). Postanowiono zatem zerwać z wygodą na rzecz pragmatyzmu. Nowe inwestycje miały być budownictwem jeszcze bardziej oszczędnym niż w latach poprzednich – zarówno budulcowo co przestrzennie. Zminimalizowano obszary pomiędzy budynkami – co skutkowało m.in. brakiem miejsc postojowych dla aut, a także miało swoje odzwierciedlenie w zakresie zewnętrznego natężenia akustycznego. Oszczędności dotyczyły także materiałów budowlanych – wielkopłytowe prefabrykaty i minimalizacja użycia stali były charakterystyczne dla tego okresu. Zmniejszono także powierzchnię samych lokali – średni metraż nowopowstałych mieszkań miał wynosić zaledwie 44 metry kwadratowe.2
Nowopowstałą politykę mieszkaniową można podsumować ograniczając ją do dwóch, banalnych w brzmieniu celów. Pierwszy z nich dotyczył rozrostu budownictwa mieszkaniowego, a drugi poprawy i usamodzielnienia finansowego instytucji zajmujących się gospodarowaniem mieszkaniami czynszowymi. 3 Zdecentralizowano budowlę bloków i przeniesiono ten obowiązek głównie na spółdzielnie mieszkaniowe. Niezależnie od tego, czy budowały one lokale w ramach tzw. „przyzakładówek”, czy też spółdzielczego budownictwa powszechnego, charakteryzowały się one kilkoma cechami. Po pierwsze, ten rodzaj budownictwa zakładał wkład własny członków spółdzielni (od 5% do nawet 30%), a także finansowanie reszty kosztów z kredytów. Podniesiono także czynsze do poziomu umożliwiającego wymaganą administrację budynku i jego konserwację. Dodatkowo w niektórych przypadkach zastosowano znaną z najmu kaucję. Również za dodatkowe wyposażenie (np. wanna czy piec) należało uiścić opłatę.4
Początek lat sześćdziesiątych przyniósł także wiele istotnych zmian w przydziale mieszkaniowym. Po pierwsze, wprowadzono limit dochodów, powyżej którego nie można było ubiegać się o mieszkanie. Po drugie, uzyskanie mieszkania podlegało pod ocenę według kilku kryteriów,( które z racji swojej nieostrości były przyczyną formalnych niejasności i nadużyć – tematyka ta zostanie poruszona w dalszej części pracy). Te kryteria to między innymi: aktywność społeczna, wyniki w pracy, staż pracy, odbywane szkolenia w indywidualnym zakresie, specjalistyczne umiejętności i posiadany „fach”. Znamienny jest fakt, że przydział mieszkań zależał w dużej mierze od oceny pracodawcy – przez co pracownik został niejako „związany” z zakładem pracy silniej, niż kiedykolwiek. Tak jak wspomniano wcześniej, postanowiono również, że decydującym aktorem w mieszkaniowej grze zostaną spółdzielnie mieszkaniowe i to na te podmioty spadnie obowiązek zaspokajania potrzeb lokatorskich obywateli. Aby uzyskać mieszkanie, należało oczywiście zostać jej członkiem. W 1965 roku zaczęto prowadzić zatem oddzielny spis osób, które miały członkami spółdzielni zostać (i dzięki temu mogły się ubiegać o przydzielenie prawa do lokalu). Najważniejszym warunkiem potrzebnym do uzyskania członkostwa w spółdzielni było zgromadzenie wkładu własnych środków na poczet budowy.5
Nowopowstałą politykę można podsumować w kilku punktach. Po pierwsze, położono nacisk na uzyskanie środków na budownictwo z zasobów obywateli. Jak wyżej wspomniano dotyczyło to, budownictwa spółdzielczego – zarówno w formie lokatorskiej, jak i własnościowej, ale też budownictwa jednorodzinnego realizowanego w indywidualnym zakresie przez obywateli, głównie na wsiach. Po drugie, państwo dla najuboższych mieszkańców miało budować mieszkania z budżetu zarówno centralnego, jak i lokalnego. Po trzecie, firmy i instytucje państwa powinny udzielać pożyczek obywatelom na cele mieszkaniowe – np. wkłady własne do spółdzielni. Po czwarte zaś, oddelegowano część obowiązków na poziom lokalnych rad narodowych (np. dystrybucja materiałów budowlanych dla budowy domów jednorodzinnych, preparacja gruntów pod zabudowę, organizacja projektów budowlanych i ich realizacja). Jerzy Zapart pisze, że w latach 1957-1965 nastąpił swoisty rozkwit spółdzielczości jako podstawowej formy zaspokajania potrzeb mieszkaniowych. Aby zobrazować tę zmianę, wystarczy spojrzeć na liczbę powstających spółdzielni mieszkaniowych w tamtym okresie. Z 297 w 1956 roku spółdzielnie rozwinęły się do liczby 1134 w roku 1965. Pod koniec lat osiemdziesiąt było ich ok. 3100. To samo dotyczy członków spółdzielni – z 35,2 tys. W 1956 roku, przez 332 tys w roku 1965, aż do 3,3 mln w roku 1987. Budownictwo spółdzielcze miało miejsce praktycznie tylko w miastach. Na wsiach spółdzielnie oddawały rocznie, w różnych okresach od 0,2% do 5,2% wszystkich mieszkań. Na wsiach pierwszorzędną rolą miało budownictwo indywidualne – tam około 75% mieszkań w latach 1961-1989 pochodziło z budownictwa indywidualnego.6
Na koniec niniejszego podrozdziału warto przytoczyć dane demograficzne dotyczące okresu 1951-1970, bowiem mają one kluczowy wpływ na przyjmowaną w okresach późniejszych politykę mieszkaniową. Przyrost naturalny w tym okresie wyniósł 8,1mln ludzi. Ilość osób zamieszkujących miasta zwiększyła się o 7,3 mln ludzi, natomiast ludność wiejska – tylko o 0,3mln ludzi. Mimo tego, że wynik ten jest nieco niedokładny, ze względu na okoliczność włączania coraz to nowych wsi w obręby miejskie, to i tak dychotomia pomiędzy przyrostem ludności w mieście i na wsi, jest przytłaczająca. W okresie tym wybudowano nieco ponad 2 mln mieszkań (9,5 mln izb mieszkalnych), z czego większość została wybudowana w pierwszej dekadzie omawianego okresu. W porównaniu miasto – wieś, dominujące budownictwo dotyczyło miasta. Miejski zasób mieszkaniowy wzrósł o ok. 1 mln mieszkań w latach 1950-1960 natomiast na wsi o zaledwie 70 tysięcy. W latach 1961-1970 przyrost mieszkań wynosił 1,1mln, z czego niemal milion w miastach, a nieco ponad 100 tys. na wsi.7
1 Zapart, Jerzy. 1999. Polityka mieszkaniowa w Polsce. Zarys przemian. Wrocław: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej im. Oskara Langego, s. 31.
2 Jarosz, Dariusz. 2010. Mieszkanie się należy…Studium z peerelowskich praktyk społecznych. Warszawa: Oficyna Wydawnicza Aspra-JR, s. 54-58.
3 Zapart, Jerzy. 1999. Polityka mieszkaniowa w Polsce. Zarys przemian. Wrocław: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej im. Oskara Langego, s. 32
4 Jarosz, Dariusz. 2010. Mieszkanie się należy…Studium z peerelowskich praktyk społecznych. Warszawa: Oficyna Wydawnicza Aspra-JR, s. 46-47
6 Zapart, Jerzy. 1999. Polityka mieszkaniowa w Polsce. Zarys przemian. Wrocław: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej im. Oskara Langego, s. 32-34.
7 Andrzejewski, Adam.1977. Sytuacja mieszkaniowa w Polsce w latach 1918-1974. Warszawa: Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne, s. 194-196.
DLN Nieruchomości